Dłoń

Zawsze śmiałem się widząc te dłonie. Jakieś takie nieprzystające do ciała. Nie należały one do mężczyzny, miał kobiece dłonie. Za małe, za delikatne. Zawsze, gdy coś nimi robił, szybko pojawiały się na nich odciski. Często mierzył je z dłońmi innych ludzi. Nie napotkał mężczyzny w swoim wieku, który by miał mniejsze niż on, często też dłonie dziewczyn były większe od niego. Więc miał małe dłonie, małe z długimi chudymi palcami. W ogóle były one dość smukłe. Paznokcie miał zaokrąglone, w szczególności paznokieć znajdujący się na palcu serdecznym. Ogólnie palce także były zaokrąglone. Patrząc na swoją dłoń widział wiele przerywanych linii, nigdy ich nie zliczył. Pełno delikatnych, małych, cienkich kresek przecinających jego rękę w szerz i wzdłuż. Jego linia życia nie była zbytnio zaokrąglona, raczej wydawało się jakby musiała ciągnąć się coraz dalej i dalej. Na końcu rozdzielała się tworząc widełki. Linia ta była cała falista, zygzakowata z maleńkimi wysepkami, z bliska wydawało się jakby składał się ona z setek maleńkich, poprzerywanych kresek. Co do linii głowy to nie łączyła się z linia życia. Pomiędzy nimi rozprzestrzeniła się delikatna siatka. Linia ta ciągnęła się w kierunku wzgórza Księżyca. Także i ona była przerywana, z wysepkami, z niej samej wypływały maleńkie kreseczki niczym z głównej rzeki jej odnogi. Jego ulubioną linią była linia serca. Linia ta zaokrąglała się nad pagórkiem Saturna i wbijała się w środkowy palec. Zaczyna się natomiast w dużym wzgórku Marsa. Także od niej odbiegają maleńkie odnóżki, stworzona z pomniejszych linijek, ba początkowa ma ona kształt łańcuszka. Przeraziło go kiedyś, gdy usłyszał, że są ludzie bez tej linii. Jego linia losu zaczyna się na wzgórzu Księżyca, natomiast kończy się na pagórku Saturna. Ta linia jest najbardziej kanciasta, przerywana na trzy mniejsze kawałki, jakby ktoś na siłę chciał ją skleić. Jest ona dość długa i kończy się widełkami. Linia Słońca natomiast była bardzo krótka, znajdowała się ona jedynie na pagórku Apolla, tworzyła małe liczne kreseczki, mocno wyrysowane pod palcem serdecznym. Linia Merkurego łączyła mu się z linią życia, była najmniej zaznaczona, ledwie widoczna, składająca się z maleńkich cienkich, równoległych kawałeczków. Podobnie było z jego pierścieniem Wenus. Może był bardziej widoczny, jednak wydawał się niedokończony, pourywany, zarazem szalenie symetryczny. Pierwsza z Rascet wygląda tak jakby naprawdę była bransoletą, z zapięciem, widełkami skierowanymi ku lewej stronie i jest najwyraźniejsza. Za to druga z nich urywa się w połowie. Trzecia była delikatna, ale dość prosta.  To, co wszystkich zadziwiało to jego linie poboczne. Linie małżeńskie, miał ich kilka, ale nad nimi górowała jedna, mocna, niestety przerywana, ciągnąca się przez pół dłoni, łącząca się z linią serca i kończąca się na palcu Saturna. Miał dość dużo linii podróży znajdujących się na pagórku Księżyca, widocznie jego dłoń lubiła te wzgórze. Cieszył go krzyż na pagórku Jupitera, także tam znalazł kwadrat, na palcu wskazującym znalazł krople wodną.  Tak oto wyglądała jego dłoń, jego dłonie. To wszystko

© 2001 dla K...

powrót